Dziś mija 19. rocznica śmierci Ronalda Reagana. Dla jednych to idol prawicy, dla innych – zbrodniarz. Choć w Polsce kojarzy się głównie z obaleniem muru berlińskiego i wspieraniem niezależności Polski, trudno jest ocenić całość jego prezydentury pozytywnie. Dlaczego? Aby wyrobić sobie opinię, należy przyjrzeć się dziedzictwu polityka.
Aniołek czy diabełek?
Ronald Reagan sprawował urząd 40. Prezydenta USA w latach 1981-1989. Wcześniej, w latach 1967-1975 był gubernatorem stanu Kalifornia. Popularność, która umożliwiła mu wejście do polityki, zawdzięcza jednak karierze aktorskiej. Przez dziesięciolecia był znany Amerykanom jako aktor grający w westernach i filmach romantycznych. Porzucił srebrny ekran na rzecz polityki i stał się postacią znaną na całym świecie.
Nie można odmówić jego rządom monumentalności. Reagan miał potężny wpływ na pokolenia Amerykanów i obywateli całego świata. Aktualny idol Partii Republikańskiej, Donald Trump, wydaje się inspirować Reaganem. Jest jednak w porównaniu z nim postacią znacznie bardziej karykaturalną. W pewnym sensie nieporadny i porywczy Trump jawi się jako krzywe zwierciadło i naturalne następstwo prezydentury Reagana.
Afera Iran-Contra
Polityka Reagana w kwestii terroryzmu i przemocy na świecie była bardzo konsekwentna, choć w inny sposób, niż wyobraża to sobie większość Polaków. Rząd Reagana sprzedawał nielegalnie broń Iranowi rządzonemu stalową pięścią przez ajatollaha Chomejniego. Mimo międzynarodowego embargo na sprzedaż broni, represyjny reżim otrzymywał środki przymusu bezpośredniego właśnie od reaganowskiej administracji.
Pieniądze ze sprzedaży broni Iranowi, dokonanej przy pośrednictwie Izraela, posłużyły wsparciu prawicowych terrorystów w Nikaragui. Rząd USA fundował jedną organizację terrorystyczną, handlując bronią z drugą.
To nie wszystko – Reagan otwarcie wspierał przymusową segregację rasową w Republice Południowej Afryki, potępiał antyrasistowskiego bojownika o wolność Nelsona Mandelę, a także przekazywał wsparcie finansowe oraz polityczne prawicowemu terroryście Jonasowi Savimbi w Angoli.
Ruchy te, typowe też dla kolejnych prezydentów USA, miały jeden cel – zapewnić hegemonię dolara, a w efekcie, Stanów, na całym świecie. Obchodzenie prawa międzynarodowego i handel z terrorystami to tylko niektóre z taktyk do osiągnięcia celu — niskich cen ropy naftowej i obniżania kolejnych podatków dla uprzywilejowanych.
Ekonomia dla bogatych
Osobną kwestią jest reaganowskie trickle-down economics (pol. ekonomia skapywania), nazywane też “reaganomics”. Opiera się na błędnym założeniu, że zmniejszanie podatków dla najbogatszych spowoduje wzbogacenie się najbiedniejszych. To podejście do ekonomii, zakorzenione w czasach prezydentury Reagana, jest obecne w polityce po dziś dzień.
Wskutek zastosowania prawicowej polityki ekonomicznej, biedni wcale nie stają się bogatsi, a bogaci nie tworzą państwa dla wszystkich. USA z biegiem lat pozostaje niechlubnym liderem nierówności wśród państw G7. Wielkie korporacje, mimo uprzywilejowanej pozycji, dalej lobbują o brak regulacji, co prowadzi do dalszego rozwarstwienia ekonomicznego i spadku jakości życia Amerykanów, jak i wszystkich państw w sferze gospodarczej USA.
Reaganowską ekonomią zachłysnęło się również wielu prawicowych ekonomistów w Polsce. Należy do nich Leszek Balcerowicz, architekt szokowej transformacji ustrojowej, która doprowadziła miliony Polaków do nędzy w latach 90.
Strajk kontrolerów lotniczych
Obrazu reaganowskich Stanów dopełnia kolejna afera związana ze zwolnieniem przez Reagana 11 359 kontrolerów ruchu lotniczego. Strajkujący domagali się godnej zapłaty za wykonywaną przez siebie pracę, zabezpieczeń socjalnych, normalnego standardu życia, realnego docenienia ich trudnych warunków pracy.
W odpowiedzi, prezydent nazwał strajk nielegalnym i zagroził zwolnieniem każdego, kto nie wróci natychmiast do pracy, co też uczynił. Co więcej, zakazał ponownego zatrudnienia wszystkich zwolnionych osób – ten agresywnie antypracowniczy ruch pokazuje jak postrzegał zwykłego człowieka i jego problemy.
Epidemia AIDS
Warto wspomnieć również o epidemii AIDS, która szalała za czasów Reagana. Prezydent i jego rząd ponoszą odpowiedzialność za ignorowanie wzrostu zakażeń. USA było jednym państwem, które mogło wynaleźć lek na AIDS znacznie wcześniej – gdyby prezydent przeznaczył na to środki.
Choć obowiązkiem każdego dobrego przywódcy byłoby wsparcie ofiar epidemii, zadbanie o dostęp do opieki medycznej i programy edukacyjne mające zwiększać społeczną świadomość w tej kwestii, nic takiego się w USA za Reagana nie wydarzyło.
Postawa Ronalda Reagana w tej kwestii przypomina Jana Pawła II, który w kluczowym momencie epidemii odmówił złagodzenia doktryny kościelnej odnośnie potępiania antykoncepcji. Tym samym Kościół katolicki przyczynił się do wzrostu ilości zachorowań na HIV w Afryce. To z kolei miało odbicie w ilości zakażeń na całym świecie.
Bilans kontrowersyjnej prezydentury
Realne podniesienie poziomu życia obywateli nie było celem prezydenta Ronalda Reagana. Od pokrętnego wydawania rządowych pieniędzy na prawicowe bojówki, przez kryzys AIDS, po ekonomiczne kłamstwa – widać, że wizja USA malowana przez prawicę zakłada dominację wpływów korporacji i multimiliarderów, nie mieszkańców kraju.
Patrząc na rok 2023, widzimy, że niewiele się zmieniło. Choć Partia Republikańska ma swoje na sumieniu, nie można powiedzieć wiele dobrego o ich przeciwnikach, Partii Demokratycznej, w tym rządzącym aktualnie Joe Bidenie. Amerykański ruch związkowy, który rośnie w siłę, daje największą nadzieję na zmianę. Trudno jednak wierzyć w to, że rzeczywistość polityczna USA szybko się zmieni.
Od czasów prezydentury Ronalda Reagana, Stany Zjednoczone są dla świata odpowiednikiem małpy z dostępem do broni atomowej. Nie można być pewnym, co stanie się, gdy odwróci się od Amerykanów wzrok. Jedyne co możemy zrobić, to donosić małpie kosze z bananami i liczyć, że nie wciśnie przycisku, który wyceluje rakietę w naszą stronę.
Jak to się ma do Polski
Wchodząc w strefę wpływów amerykańskich, Polska nabiera powoli cech kolonii, która nie może wypowiedzieć się przeciwko amerykańskiej kampanii cierpienia, bo ryzykuje tym gniew hegemona. USA przecież ma swoje wpływy, których nie waha się wykorzystać przeciwko nam.
Pozostaje pytanie – czy polityka mniej zależna od USA jest możliwa? To możliwe, ale wymaga wyobraźni politycznej. Spójrzmy w stronę Europy, w tym Unii Europejskiej. Może trzeba zacząć wysyłać bardziej pozytywne sygnały dyplomatyczne Chinom?
Może lepiej by się nam żyło, gdyby zamiast patrzeć na wyidealizowane posągi papieża czy Reagana, mimo ich zasług dla niezależności Polski od Rosji, patrzylibyśmy na te postaci krytycznie, by nie mieć niedługo w Polsce drugiej Ameryki?