Dyskusja na temat cen „sztabki masła” osiągnęła gargantuiczne rozmiary. Podzielona na pół, przez dwa walczące plemiona scena polityczna, widzi winnych w polityce prezesa Glapińskiego a po drugiej stronie barykady winny ma być Putin i polityka UE. Zapoznałem się z dostępnymi w mediach danymi dotyczącymi produkcji masła. Wytwarzamy (dane 2024) 200 tyś. ton, jesteśmy czwartym w Europie producentem. Eksportujemy ok. 30% produkcji. Polskie stado krów mlecznych utrzymuje się na stabilnym poziomie.
Nawet jeżeli dane są nieprecyzyjne to wszystko wskazuje na to że produkcja masła zapewnia nam samowystarczalność a ceny są zależne od regulacji krajowego rynku. Uważam, że głównym źródłem absurdalnie wysokich cen jest zjawisko spekulacji. Kuriozalny jest rozdęty poziom debaty medialnej: W programach publicystycznych pojawiają się autorytety o tytułach naukowych niemieszczących się w jednej linijce i roztrząsają cenę naszego dodatku do chleba wg. kryteriów ekonomii krajowej i światowej.
Pozwolę sobie zacytować wierszyk:
W telewizji czterej znawcy od nawozów i od świata
orzekają, co się zdarzy w Gwatemali za trzy lata:
masy pracujące stracą gdy realna płaca spadnie;
Gwatemala nie dostrzega iż elita władzy kradnie.
Salon niezależnych, lata 70 ubiegłego wieku